Długo mnie nie było... :) Bywa tak czasami w życiu, że nie ma się albo czasu, albo ochoty, albo tak jak w moim przypadku pochłonęło mnie coś nowego.... Co oczywiście (zaznaczam od razu! ) nie kończy mojej ogromnej sympatii do deco.
Do rzeczy! Spełniłam jedno ze swoich małych postanowień
i zaczęłam haftować. I już zdążyłam się przekonać jak bardzo jest to pracochłonne!
Ogromne podziękowania dla Malgodi - ślicznie dziękuję za: po pierwsze Pani obrazy (są przepiękne!), które mnie zmotywowały do spróbowania oraz za wszelkie rady, wskazówki i pomoc.
Dziękuję też Tobie - Łukaszku za to, że pokazałeś mi "co" i "jak", że pierwszego "krzyżykowego popołudnia" cierpliwie odpowiadałeś na mnóstwo moich pytań, a także za wszystkie krzyżyki zepsute, pomyłki, które prułeś, kiedy mi już brakowało cierpliwości i opanowania :D
Faktycznie najtrudniejsze są początki... A wydawało się to dość proste :) Teraz tylko pogodzić te wszystkie moje mniejsze i większe pasje :)
Na początek dwie miniaturki. Trzeba było się jakoś w tą sztukę wprawić. Jeszcze nie oprawione, nie mają swojego miejsca, ale są !
A teraz moja duma. Wspominałam kiedyś, że uwielbiam aniołki? Pojawiły się kiedyś w moim blogu na doniczce: klik. W każdym razie postanowiłam, że mój pierwszy "poważny" haftowany obrazek to będzie ten sam aniołek. Jest jeszcze bez ramki, ale jak tylko po malowaniu zawiśnie na ścianie na pewno i takie zdjęcie zamieszczę.
Wiem, że te obrazki nie są idealne, ale ja jestem z nich dumna :)
Pozdrawiam serdecznie w ten upalny dzień. Dziś w południe na moim termometrze było 36 stopni w cieniu.